Witajcie!
Kosmetyki z firmy Lush przyciągają mnie od dawna. Parę lat temu kiedy był na nie ogromny boom z ciekawości kupiłam na allegro szampon w kostce Seanik oraz mydło do twarzy Fresh Farmacy. Oba te produkty wspominam bardzo dobrze i z chęcią powróciłabym do nich a zwłaszcza do szamponu w kostce. Szkoda, że tyle fajnych produktów odchodzi w zapomnienie po wcześniejszym szale na nie.
Podczas wizyty w Londynie z okazji spotkania blogerek ( o którym piszę tutaj )udało mi się zajrzeć do stoiska Lush na Stacji Waterloo. Niestety asortyment w sklepiku dość skromny ale udało mi się kupić dwa produkty: mydło Karma ( dla męża, uwielbia takie zapachy, a ja uważam, że jest to niesamowicie męski zapach :) )oraz krem do demakijażu Ultrabland.
Jest to moje pierwsze spotkanie z kremem do demakijażu oraz do tzw. hot cloth. I chyba na tym jednym spotkaniu się skończy. Chociaż, kto wie...kobieta zmienną jest przecież :D
Produkt ma postać białego, gęstego kremu o specyficznym ziołowo-kwiatowym zapachu. Jak najbardziej przyjemnym dla nosa. Po nałożeniu dość grubej warstwy krem w kilku miejscach na twarzy rozsmarowuję go i wykonuję delikatny masaż. Krem pod wpływem ciepła robi się bardziej oleisty i rozpuszcza makijaż. Następnie produkt można usunąć na dwa sposoby. Albo namoczonym w ciepłej wodzie bawełnianym płatkiem, albo przy użyciu flanelowego/ muślinowego ręcznika zmoczonego w dość ciepłej wodzi. Krem pozostawia delikatny film na skórze, na szczęście nie jest on tłusty. Niestety krem nie zmywa w 100% tuszu do rzęs choć reszta skóry jest przyjemnie czysta.
W skład kremu wchodzą : Peanut Oil (Arachis Hypogaea), Rose Water (Rosa Centifolia), Beeswax (Cera Alba), Honey, Fresh Iris Extract (Iris Florentina), Glycerine, Rose Absolute (Rosa Damascena), Tincture of Benzoin (Styrax Benzoin), Sodium Borate, Methylparaben, Propylparaben.
Moje wrażenia ze stosowania tego produktu są mieszane. Nie wiem czy ja robię coś nie tak, czy może moja cera nie przepada za hot cloth metodą ale nie do końca jestem przekonana o skuteczności tego kremu ( w moim przypadku ). Niby cera jest oczyszczona, niby jest gładka i nawilżona, ale po około 2 tyg. stosowania zauważyłam, że moja skóra wydaje się wręcz przesuszona i podrażniona. Na kilka dni odstawiłam ten produkt ( zaczęłam używać innego żelu do mycia twarzy ) i jest trochę lepiej. Na pewno zużyję ten produkt do końca ale już może nie do codziennego stosowania.
Podejrzewam, że winowajcom może być również olejek różany. Niestety chyba się nie lubimy z tym olejkiem. Już któryś raz stosuje produkt zawierający ten składnik i każdorazowo kończy się to podrażnieniem skóry. Niestety :(
A jaki jest wasz ulubiony produkt z Lush? Co polecacie jeszcze do testów?
Trzymajcie się cieplutko!
ANia
Nigdy nie słyszałam o tej firmie;o
OdpowiedzUsuńWrzuć na youtuba albo wyszukaj w blogach. Jest tego dość sporo. Zwłaszcza w okresie świątecznym Lush rządzi z ich mega popularnymi kulami do kąpieli. Niestety w Polsce nie ma ich sklepu .
UsuńMarzy mi się coś z lush, szczególnie maseczka cupcakes. :)
OdpowiedzUsuńOooo, o tej maseczce nie słyszałam. Zaraz poszukam co to takiego. A ich maseczki są kolejne na mojej liście :)
UsuńAniu jesli chodzi o Lusha to czysciki i maseczki swieze na 101% czysciki polecam Aqua Marina, czyscik popcornowy, Buche de Noel w okresie przed swiatecznym i jak na razie maseczke Ayesha i peeling do ust Bubble gum :) tyle moge Ci polecic naprawde fajne produkty. Szampon w kostce mialam i mnie nie uwiodl, ani odzywka jesli chodzi o wersje rowniez w kostce.
OdpowiedzUsuńCo do oczyszczania buzki za pomoca hot cloth niekoniecznie polecam bo kilka razy zrozbilam sobie krzywde i nigdy wiecej...
No właśnie z tym hot cloth to chyba moja cera też tego nie lubi. Albo ja robię coś nie tak? Nie wiem. A co do peelingu do ust marzy mi się popcornowy albo Bublegum :)No i świeże maseczki, zwłaszcza te z Twojego polecenia.
UsuńZ Lush miałam jedynie peeling do ust ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że jest świetny. A jaki masz smak?
Usuń