Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 grudnia 2014

BOXING DAY czyli naprawdę drobne zakupy.

Witajcie!

Wczoraj był 26 grudnia czyli tradycyjny Boxing Day. W Wielkiej Brytanii jest to dzień rozpoczynający okres przecen i wyprzedaży. Sama byłam ciekawa jak to wygląda i czy przeceny są rzeczywiście znaczne. W pobliskim miasteczku nie wszystkie sklepy były dziś otwarte, ale rzeczywiście widać było wszędzie plakaty informujące o przecenach. Nie planowałam dużych zakupów. Na razie musi mi wystarczyć to co z sobą tu zabrałam. Musiałam jednak uzupełnić zapasy kilku podstawowych produktów kosmetycznych. Oto co kupiłam w dniu wczorajszym oraz w poprzednim tygodniu:

1. HERBAL ESSENCES - szampon wraz z odżywką do włosów farbowanych. Czy ktoś jeszcze pamięta te produkty? Swego czasu były dość popularne w Polsce, potem zostały wycofane. Bardzo się ucieszyłam mogąc je tu nabyć. Mają fajne zapachy, przyjemną konsystencję, dobrze się pienią oraz pielęgnują włosy. Moje włosy są świeże, puszyste, nie wypadają. Naprawdę dobry i tani produkt.


2. SIPMPLE - anti-blemisz moisturiser - krem nawilżający z cynkiem i ekstraktem z rumianku. Mam go już od tygodnia i jestem bardzo zadowolona, że się na niego zdecydowałam. Był tani ( o ile dobrze pamiętam kosztował coś ok 2-3 funtów ) a naprawdę porządnie nawilża i pielęgnuje cerę. Skóra jest miękka, nawilżona. Nie przetłuszcza się zbyt szybko. Krem naprawdę szybko wchłania się do matu oraz dobrze współpracuje z podkładem. Z chęcią wypróbuję również inne produkty z tej serii.


3. PALMERS COCOA BUTTER FORMULA - daily cleansing gel - mój ulubiony żel rumiankowy do mycia twarzy z firmy SYLVECO lada dzień się skończy, potrzebowałam więc zakupić nowy produkt do oczyszczania twarzy. Zastanawiałam się czy nie kupić czegoś z wyżej opisywanej serii SIMPLE anti-blemish, ale ostatecznie zdecydowałam się na żel do mycia twarzy marki PALMERS. Niedługo pierwsze testy. Jestem ogromnie ciekawa tego produktu. Na pewno dam wam znać co o nim sądzę. Kosztował 2,66 funta.


4. HERBAL ESSENCES - dry shampoo - clearly naked - potrzebowałam suchego szamponu. Jest to rewelacyjny produkt, który genialnie przedłuża świeżość włosów. W Polsce zazwyczaj używałam suchego szamponu z Rosamanna. Był tani, wydajny i nie obciążał włosów. Tutaj od razu wiedziałam, że chcę kupić albo BATISTE alb COLAB. Jednak kiedy byłam w BOOTS oczywiście zapomniałam, że miała kupić suchy szampon, a w TESCO niestety nie było żadnego z tych dwóch, które wymieniłam. Zdecydowałam się więc na suchy szampon z serii, którą lubię ( szampon + odżywka ) - Herbal Essences. Zwłaszcza, że był w promocji. Niestety suchy szampon okazał się całkowity bublem. Ale o tym w dalszym poście. Kosztował w promocji ok 1,50 funta.


5. COLAB - dry shampoo, wersja zapachowa LONDON - po rozczarowaniu suchym szamponem z Herbal Essences, postanowiłam że przy najbliższej okazji koniecznie muszę kupić nowy. Wybór padł na polecany i obecnie modny w sferze youtubowej suchy szampon marki COLAB ( promowany osobą Ruth Crilly, brytyjskiej modelki, blogerki mającej swój kanał na youtube ). Jestem ciekawa jak się sprawdzi. Mam wobec tego produktu spore oczekiwania. Liczę, że się nie rozczaruję. Kosztował 2,32 funta.



6. NEUTROGENA - fast absorbing hand cream
- moje dłonie ostatnio przeżywaj katuszę, są bardzo wysuszone. Niestety nie zabrałam żadnego kremu do rąk ze sobą z Polski. Standardowo również zapominałam kupić jakiś krem do rąk będąc w Bootsie lub Tesco. Dziś nie zapomniałam. Mój wybór padł na sprawdzony już krem Neutrogeny. I moje dłonie od razu mają się lepiej :) Kosztował 2,66 funta.


Wpadłam jeszcze do Peacocks, gdzie zakupiłam na przecenach dwa sweterki. Bardzo żałuje, że do PRIMARKA mam dość daleko, wolałabym zakupy ciuchowe zrobić tam, jednak potrzeba zmusiła mnie do kupna tych sweterków. Spodobał mi się ten słoneczny żółty kolor oraz dekoracyjne aplikacje na drugim sweterku:)


I to wszystko!!! Niedługo zabiorę się za pierwsze testy suchego szamponu oraz żelu do mycia twarzy. Liczę na to, że nie będę rozczarowana :)

Trzymajcie się cieplutko :):)

Ania

piątek, 26 grudnia 2014

Nominacja do Liebster Blog Award !!!

Witajcie :):):)



Nareszcie mam wolne i znalazłam chwilkę aby zająć się blogiem. Z ogromną radością odkryłam, że Zuzia z blogu testacja nominowała mnie do Liebster Blog Award. Zabawa polega na udzieleniu odpowiedzi na kilka pytań. No to zaczynamy:

1. Jaki masz telefon ? - nazwa oraz jego stan

Jestem posiadaczką telefonu LG S5. Kolor biały. Stan dobry, aczkolwiek widać już ślady zużycia więc czekam na możliwość wymiany telefonu na lepszy model. Marzy mi się Samsung !! O! Na przykład taki !

źródło:www.mgsm.pl


2. Na co zwracasz szczególną uwagę na innych blogach

Jestem wzrokowcem, więc w pierwszej kolejności zwracam uwagę na estetykę bloga, jakość zdjęć. Następnie na treść, czy recenzję są zwięzłe, rzeczowe. Zawsze kiedy znajduję blog wzorcowy, po cichu marzę aby mój również taki był :)

3. Czy masz znajome blogerki ?
Miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu blogerek w Poznaniu w sierpniu tego roku. Dzięki temu spotkaniu poznałam świetne dziewczyny. Które serdecznie pozdrawiam.

4. Jaki jest Twój ulubiony kraj ?
Oczywiście Polska! Ale na swojej liście państw, które mnie fascynują jest Norwegia, Nowa Zelandia, Kanada, no i Wyspy Brytyjskie ( skoro się tu przeprowadziłam )

5. Jaką książkę przeczytałaś ostatnio i czy jest ona godna polecenia ? (Uzasadnij)
Z przykrością muszę się przyznać, że nie mam tyle czasu na czytanie jak kiedyś. Przychodzę z pracy zmęczona i o wiele łatwiej jest mi się gapić bezmyślnie w ekran telewizora niż czytać książki, ale ostatnio czytam Niezgodna V.Roth. Widziałam film, spodobał mi się i chciałam wyrobić sobie własne zdanie na temat książki. Jeśli komuś podobał się Zmierzch lub Igrzyska Śmierci to tę pozycję książkową również powinien polubić :)

źródło: www.empik.pl


6. Czy masz jakieś plany, jak zmienić swojego bloga w najbliższym czasie ?
Naturalnie, że mam plany. Chciałabym przede wszystkim częściej i bardziej systematycznie dodawać posty. Od samego początku mam w planach posty kulinarne. Chciałabym również ulepszyć jakość zdjęć. Niestety na razie ze względu na przeprowadzkę i budowanie nowego życia w UK, najzwyklejszy brak czasu stoi na przeszkodzi wszystkim moim blogowym planom. Liczę jednak na to, że w Nowym Roku, kiedy wszystko się powoli ustabilizuje uda mi się powrócić do systematycznego blogowania :) Trzymajcie za mnie kciuki :)

7. Jaka cecha najbardziej irytuje Cię u innych ludzi ?

Jest takich cech kilka. Oczywiście sama nie jestem ideałem, niemniej jednak nie potrafię wytrzymać jeśli ktoś jest chamski i nie potrafi okazać empatii. Nie uznaję również przeklinania.

8. Co sprawia Ci największą radość ?
Czas spędzony z moim mężem, z rodziną i przyjaciółmi. Te chwile tylko dla siebie. Widok pięknego nieba w drodze do pracy, dobra muzyka i ciekawa książka :)

9. Jak brzmi Twoje życiowe motto ?
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! Jakie to jest prawdziwe:) oraz to , że każda zmiana jest na lepsze :)

10. Czy lubisz zimę ? (Uzasadnij)
Jako kierowca nie lubię zimy, kiedy jednak nie muszę wyjeżdżać na drogę, lubię kiedy wszystko jest pokryte białym puchem, wyciszone, czyste:) Uwielbiam również zimowe niebo. Jest takie aksamitne, głębokie a gwiazdy świecą tak jasno:)


żródło: www.blog.bezokularow.pl



11. Czy jesteś już przygotowana na święta ?
W tym roku spędzimy święta w UK tylko we dwoje. Więc raczej nie planujemy wielkich świątecznych przygotowań. Aby niepotrzebnie nie potęgować smutku z oddalenia od rodziny podejdziemy do Świąt mało świątecznie. Tak będzie łatwiej! Poza tym przed przyjazdem tu, zrobiliśmy sobie mini Wigilię wspólnie z najbliższymi. Był śledź, świąteczna kapusta i pierogi a przede wszystkim zupa grzybowa :)


źródło: www.zs1.dukla.pl

Nominuję:


A oto pytania:

1. Co sprawia Ci największą przyjemność w blogowaniu?
2. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa Wigilijna?
3. Jeśli mogłabyś kupić jeden kosmetyk nie ograniczając się finansowo, co by to miało być?
4. Jaki produkt kosmetyczny ostatnio Cię absolutnie zachwycił?
5. Jaki jest Twój ulubiony film? Uzasadnij.
6. Jaki jest Twój sprawdzony sposób na relaks?
7. Bez jakiego gadżetu elektronicznego nie wyobrażasz już sobie codziennego życia?
8. Piosenka, która ostatnio wpadła Ci w ucho, to...?
9. Ulubiony kanał na youtube?
10. Blog od którego jesteś uzależniona, to...?
11. Wolisz morze czy góry?

Trzymajcie się cieplutko :)

niedziela, 14 grudnia 2014

Gdzie jestem jak mnie nie ma + ulubieniec ostatnich dni

Witajcie!!!

Dawno mnie tu nie było. Przepraszam za tę dłuższą przerwę, ale pewna podjęta decyzja wywróciła nasze życie do góry nogami i spowodowała, że kwestia wpisów na blogu zeszła niestety chwilowo na dalszy plan.

Gdzie jestem jak mnie nie ma?! Otóż ostatnie kilka tygodni poświęciliśmy na intensywne przygotowania do przeprowadzki, a od tygodnia jesteśmy już na nowym miejscu w Wielkiej Brytanii. Początek w nowym miejscu jest (jak to zazwyczaj bywa ) bardzo absorbujący, nowa praca, nowy dom, nowe wszystko...jednym słowem cały czas się coś załatwia, poznaje, itp. W naszym przypadku jest to przede wszystkim zapoznanie się z ruchem lewostronnym podczas samodzielnego prowadzenia auta. Przeżycie ekstremalne, zarówno dla nas jak i innych pojazdów na drodze :D ( bez obaw, nikt nie ucierpiał ), dużo czasu i energii zajmuje załatwienie wszystkich formalności związanych z zakupem auta, z założeniem konta w banku, telefonem. Ot, standardowe początki w nowym, nieznanym miejscu, które jednak bardzo absorbują zarówno czas jak i energię. Każdy dzień przynosi coś nowego. Mam nadzieje, że z czasem pojawi się cykl postów na temat życia w UK.

Na tyle prywaty. Mam nadzieje, że zacznę pojawiać się częściej na blogu. Podejrzewam jednak, że pełną parą powrócę dopiero po Nowym Roku.

A teraz chciałabym się z wami podzielić moim ulubieńcem, który swoim zapachem i właściwościami umila mi kąpiele w ostatnich dniach. Mowa o żelu pod prysznic z The Body Shop, z serii miodowej. Jak ten żel pachnie!!! Tego się nie da słowami opisać!!!! Nie mam pojęcia jak pachnie nektar, ale chyba właśnie tak. Jest to słodki, miodowo-kwiatowy zapach, który unosi się w powietrzu jeszcze na długo po kąpieli. Fantastyczny. mogłabym go wąchać bez przerwy. Powinny być takie perfumy!!


Oprócz urzekającego zapachu żel przyjemnie pielęgnuje skórę ( jest nawilżona, odżywiona ), dodatkowo jest mega wydajny. Wystarczy odrobina aby uzyskać przyjemna pianę.

Polecam na zimowe wieczory z czystym sercem :)

Pozdrawiam cieplutko z wietrznej Anglii!!

Ania

niedziela, 16 listopada 2014

Denko część II


Witajcie!!

W drugiej i ostatniej części denka z ostatnich miesięcy. Oto co jeszcze zużyłam z kosmetyków:


1. MAX FACTOR MIRACLE TOUCH - Warm Almond 45 - kolor idealny, dobry podkład, jednak dla mojej mieszanej cery odrobinę za ciężki. Myślę, że to rewelacyjne rozwiązanie dla osób z suchą skórą. Jednak muszę się przyznać, że mam duży sentyment do tego podkładu, dlatego nie wykluczam ponownego zakupu. Jak by nie patrzeć, jest to już moje 2 opakowanie:)
2. MADAME GLAMOUR - SUDDENLY EDP.- świetny dupe dla CHANEL Coco Mademoiselle dostępny w każdym Lidlu za ok 17,oo zł. Jest to już moje któreś opakowanie. Lubię mieć tę buteleczkę w torebce. Nie jest to zbyt trwały zapach, ale jego cena pozwala mi na częstą powtórną aplikację bez obawy, że zrujnuję swój budżet:) Gorąco polecam!
3. ORIFLAME - OASIS EDT. - prezent od Mamy. idealny rozmiar do torebki. Zapach świeży, myślę, że może podobać się większości. Do szybkiego odświeżenia podczas zabieganego dnia idealny. Nie kupiłabym ponownie, ale zużyłam z przyjemnością.
4. FM - nr zapachu 01 - dupe dla GIVENCHY - Ange Ou Demon Le Secret - uwielbiam oryginał, perfumy z FM były dość mocno do niego podobne, natomiast miały fatalną trwałość. Zużyłam ekspresowo. Niestety z powodu słabej jakości nie zakupię ponownie.
5. LOVELY PUMP UP curling mascara - pisałam o niej tutaj. Uwielbiam tę maskarę. Nadal uważam, że jest fenomenalna, lepsza od wielu droższych tuszy do rzęs. Jedyne co zauważyłam to, że faktycznie starcza na 3 miesiące używania. Po tym czasie wysycha, co utrudnia aplikację i osiągnięcie pożądanego efektu. Niemniej całkowicie jej to wybaczam. Kolejne opakowanie czeka już na mnie:)
6. LACTACYD - emulsja do higieny intymnej - kupuję tylko ten płyn. Oryginalny. Jest najlepszy. Polecam każdej kobiecie:)
7. VASELINE - ESSENTIAL MOISTURE - balsam do ciała z witaminami. Kupiłam za grosze. Nie jest to najgorszy balsam do ciała, dość dobrze nawilża, jednak pozostawia na skórze film, a jest to rzecz za którą nie przepadam specjalnie. Ciesze się, że się skończył. Nie kupię ponownie.
8. BELLA INTIMATE WET WIPES - lubię mieć te chusteczki pod ręką. Przydadzą się każdej kobiecie:)


1. SYLVECO - Balsam myjący do włosów z betuliną. Byłam go ogromnie ciekawa. Lubię produkty firmy SYLVECO. Bardzo się więc ucieszyłam kiedy moja siostra dała mi tę próbkę do przetestowania. Produkt fajnie się pienił, dobrze oczyścił włosy, przyjemnie pachniał, jednak mam wrażenie, że jest odrobinę zbyt "bogaty" dla moich włosów i spowodował ich przetłuszczenie. Dla osób z bardzo suchymi włosami powinien się jednak sprawdzić.
2. BIOVAX - Intensywnie regenerująca maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania. Cieszę się, że nie skusiłam się na pełnowymiarowe opakowanie. Męczyłabym się z nim niemiłosiernie. O ile w tym przypadku zapach mi odpowiadał, to jednak odżywki BIOVAX nie lubią się specjalnie z moimi włosami. Za bardzo je obciążają.
3. AVON - SENSES Oriental orchid & Raspberry - bardzo ładny zapach, dobrze oczyszczał i się pienił. Ot zwyczajny żel pod prysznic. Myślę, że warto kupić, zwłaszcza na promocji, które są dość często w katalogach AVON.
4. YVES ROCHER - Hydra Vegetal - krem żel do twarzy - bardzo przyjemny kremik, porządnie nawilżył, świeżo pachniał. Planuję kiedyś skusić się na pełnowymiarowe opakowanie.
5. BIOVAX - Intensywnie Regenerująca Maska do Włosów Blond - jej zapach przyprawiał mnie o mdłości. Coś okropnego. Co prawda włosy były przyjemnie w dotyku, miękkie i łatwo się rozczesywały, ale jednocześnie były dość mocno obciążone. Jednak jej zapach tak mocno mnie odrzucał, że absolutnie nie mam ochoty na ponowne testy tej maseczki.
6. Le petit marseillais Fleur d`oranger - żel pod prysznic o zapachu kwiatu pomarańczy - cóż za obłędny zapach. Zużyłam z ogromną przyjemnością. Dla miłośników zapachu kwiatu pomarańczy produkt obowiązkowy. Jestem zdecydowanie na tak!!
7. ESTEE LAUDER - invisible fluid makeup - podkład do twarzy. Miło było nałożyć na twarz coś luksusowego, nawet jeśli to tylko próbka. Fajny podkład, ładnie wtapiał się skórę. Podobne wrażenie jak przy Double Wear Light. Jednak nie wiem czy jest wart swojej ceny. Ot zwyczajny podkład.

I to wszystko!!!

Uff, nawet nie wiecie z jaką ogromną przyjemnością pozbędę się tych wszystkich pustych opakowań :):)

Do następnego denka :)

Trzymajcie się cieplutko!!
Ania

sobota, 15 listopada 2014

Denko część I


Witajcie!

Przychodzę dziś do was z denkiem, czyli przedstawię i pokrótce zrecenzuję produkty, które zużyłam na przestrzeni ostatnich miesięcy. Chomikowałam je w szafce tak długo, że zabrakło mi w niej już miejsca na kolejne opakowania. Z ogromną przyjemnością pozbędę się pustych opakowań raz na zawsze!!!


1. ISANA CREME DUCHE Marakuja i Kokos - żel pod prysznic. Bardzo przyjemny zapach, niska cena, średnia wydajność. Dobrze oczyszczał skórę, nie powodował nadmiernego jej wysuszenia. Za taką cenę ok 2,oo - 3,oo zł naprawdę warto.
2.LUKSJA CARE PRO SOFTEN - żel pod prysznic ze składnikami balsamu do ciała, wersja zapachowa z owsem. Genialny zapach, fantastycznie pielęgnuje skórę, mega wydajność. Na 100% zakupię ponownie. Wart każdej złotówki.
3. AVON MEN - ACTIVE - żel pod prysznic - przyznaję się bez bicia podkradałam mężowi. Świetny produkt podczas upalnego lata, orzeźwiający, męski zapach przyjemnie odświeżał i chłodził. Już sam jego kolor ( błękit ) wpływał kojąco.
4. BIELENDA - olejek do kąpieli - zielona herbata + trawa cytrynowa - nie posiadam wanny, więc ten produkt zużyłam pod prysznicem i sprawdzał się równie dobrze. Przyjemny cytrusowy zapach, dobrze się pienił. Jednak przy codziennym stosowaniu wysuszał mi skórę, więc obowiązkowo musiałam stosować po prysznicu balsam do ciała. Dość wydajny. Ciekawa jestem lawendowej wersji zapachowej. Może jeszcze kiedyś się na niego skuszę.


1. ISANA - Woda Brzozowa - jak ja się męczyłam z tym produktem. Robiłam do niego wiele podejść mając nadzieje, że odczuję cudowne właściwości wody brzozowej na moich włosach. Lipa! Wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że moje włosy szybciej się przetłuszczały, plątały i były takie dziwne w dotyku, jak wtedy gdy zdarzy się wam niezbyt dokładnie spłukać odżywkę do włosów. Kiedy zostało mi już jakieś 1/4 opakowania porostu resztę wylałam. Nie, nie, na pewno już nie powtórzę tego zakupu.
2. NATUR VITAL - szampon i odżywka do włosów. Kolejne nietrafione produkty do włosów. Pamiętam, że kupiłam je na promocji w Drogeria Natura. Nie zauważyłam żadnych właściwości odżywczych, czy naprawczych na moich włosach. Szampon powodował, że włosy niemiłosiernie się plątały, do tego szampon podrażnił mi skórę głowy. Na szczęście nie był zbyt wydajny, więc szybko się skończył. Odżywki chyba nawet nie zużyłam do końca. Jej limonkowy zapach kojarzył mi się z Domestosem, bleeee. Pomimo, że była to odzywka przeznaczona do włosów przetłuszczających, to wydaje mi się, że nawet spotęgowała efekt przetłuszczania się. Byłam zmuszona myc włosy co dziennie, albo stosować suchy szampon.
3. ISANA - suchy szampon - bardzo dobra jakość w odniesieniu do ceny. Robi co ma robić, włosy są odświeżone, przyjemne w dotyku. Jest dość wydajny. Polecam zwłaszcza podczas promocji.
4. ALTERA Szampon regenerujący Orzech Makadamia bio & figa bio - jedyny szampon z serii Altera, którego zapach mi odpowiada, dzięki czemu korzystanie z niego było czystą przyjemnością. Zakupu dokonałam na promocji. Obawiam się, że to była jakaś limitowana letnia edycja. Szampon naprawił to co zepsuły produkty NATUR VITAL, sprawił, że moje włosy przestały mi się nadmiernie przetłuszczać, stały się miękkie, odżywione i przyjemne w dotyku. Niestety jak chyba każdy produkt tej serii, szampon zużyłam w tempie ekspresowym. A szkoda.


1. GARNIER - Płyn Micelarny 3 w 1 - rewelacyjny płyn micelarny. Uzależniłam się od niego. Codzienne zmywanie makijażu stało się przyjemnością i chwilą tylko dla mnie :) Świetnie radzi sobie z każdym rodzajem makijażu. A jego cena tylko zachęca do zakupu.
2. URIAGE - woda termalna - produkt, bez którego nie wyobrażam sobie życia. Używam do odświeżanie twarzy podczas dnia, do spryskania pędzla przed nałożeniem podkładu. Świetny produkt, niestety dość drogi.
3. EVA NATURA - GEMMOTHERAPY - żel do mycia twarzy. Gorszy brat oryginalnej wersji HERBAL GARDEN tutaj, ale w tej cenie wart wypróbowania. Dobrze oczyszczał skórę. Nie powodował podrażnień. Ot, zwykły żel do twarzy.
4. TOŁPA - Łagodny żel do mycia twarzy i oczu - rozczarował być może dlatego, że miałam większe względem niego oczekiwania. Ogólnie, żel jest jak najbardziej ok, fajnie nawilżał skórę, była miła w dotyku, nie spowodował również żadnych niespodzianek. Jednak miałam wrażenie, że nie oczyszcza aż tak dobrze skóry, więc dla pewności i większego komfortu myłam twarz dwa razy, przez co żel szybko się skończył. Nie kupię ponownie.
5. SYLVECO - Lekki krem brzozowy - jeden z lepszych kremów jakie stosowałam. Byłam z niego bardzo zadowolona, dobrze sprawdzał się na mojej mieszanej cerze. Chciałabym do niego wrócić:)
6. PHARMACERIS A - Delikatny peeling enzymatyczny do twarzy. Pisałam o nim tutaj. Fajny produkt, ale jest tyle innych peelingów, które chciałabym jeszcze poznać, że raczej do tego nie wrócę.

To tyle na dziś. Jutro część druga denka:)

A wy stosowałyście któryś z tych produktów? Jakie były wasze wrażenia? Z chęcią poczytam wasze komentarze!!!

Pozdrawiam,
Ania

poniedziałek, 10 listopada 2014

SYLVECO - rumiankowy żel do mycia twarzy.

Witajcie!!

Przepraszam za kilku tygodniową przerwę w postach. Dużo się działo. Przygotowujemy się do sporej zmiany w naszym życiu. Ale o tym w dalszych postach :)

Dziś chciałabym się skupić na produkcie, który niestety już się skończył. Wczoraj zużyłam jego ostatnie kropelki i z ogromnym żalem pozbywam się pustego opakowania. Mowa o produkcie do mycia twarzy - SYLVECO Rumiankowy żel do twarzy.


Producent informuje nas, że ten żel :
- skutecznie oczyszcza skórę
- odblokowuje pory
- reguluje wydzielanie sebum


Moja cera jest mieszana. Ten żel pomimo zapewnień producenta nie zminimalizował świecenia się twarzy ani nie odblokował porów ( przynajmniej ja tego nie zauważyłam ). Jedyne z czym na 100% mogę się zgodzić, to że produkt naprawdę świetnie oczyszcza skórę. Pomimo tego, jest to bardzo dobry produkt myjący twarz. Używałam go z czystą przyjemnością, spokojna, że żadna niespodzianka nie pojawi się podstępnie na twarzy podczas mojej przygody z tym żelem.


W wygodnym opakowaniu z pompką otrzymujemy 150ml płynu w kojącym kolorze rumiankowej herbaty, o intensywnym rumiankowym zapachu i rewelacyjnym działaniu!
Osobiście jestem zachwycona tym produktem. Fantastycznie zmywa makijaż, podkreślę - cały makijaż wliczając w to podkład, cienie, tusz oraz eyeliner. Myślę, że dałby sobie całkiem dobrze radę nawet z wodoodpornymi produktami. A do tego pielęgnuje cerę, nawilża, koi i oczyszcza.

Dla mnie produkt rewelacyjny, który posiada tylko jedną wadę. Za szybko się zużywa! Jego opakowanie starczyło mi na jakieś 1,5 do 2 miesięcy porannego i wieczornego stosowania. I mam wrażenie, że bardzo szybko dobiłam dna buteleczki. Za opakowanie zapłaciłam ok 15 zł. Produkt dostępny w sklepach zielarskich i niektórych aptekach.

Czy kupię ponownie - zdecydowanie tak!

A niezdecydowanym, którzy zastanawiają się czy poświęcić odrobinę czasu i poszukać tego produkty z czystym sumieniem mówię - kupujcie bez obaw!!

Trzymajcie się cieplutko,
Ania

niedziela, 19 października 2014

Golden Rose - Velvet Matte nr 10 - kolor idealny?

Witajcie!

Zdarza się wam trafić czasami na produkt bez którego nie wyobrażacie sobie już życia? Kolor idealny, krem idealny? Kosmetyk, który zabrałybyście ze sobą dosłownie na "bezludną wyspę". Produkt dzięki któremu wiecie, że wyglądacie dobrze, ba...bardzo dobrze? Mnie takie "złote jajo" trafiło się przez przypadek i dziś stanowi MUST HAVE mojej makijażowej kosmetyczki.

Przedstawiam wam pomadkę do ust z firmy Goldem Rose z serii Velvet Matte w kolorze nr 10.


Trafiłam na nią przypadkiem będąc na zakupach z moją Mamą. Pamiętam, że długo debatowałyśmy nad kolorem, który powinnam wybrać, aż ostatecznie Mama przekonała mnie do koloru nr 10 i to był "strzał w 10" !
Jak dla mnie jest to kolor idealny. Przybliżony do mojego naturalnego koloru ust dzięki czemu usta są podkreślone ale jednocześnie nadal wyglądają naturalnie.
Do dziś żałuję, że nie trafiłam na nią przed swoim ślubem ( chyba jeszcze ta seria pomadek nie była dostępna ) bo na 100% byłby to kolor, który nosiłam być podczas swojego ślubu. IDEAŁ !!!!


Zdjęcia niestety nie oddają całkowicie koloru pomadki. Jest to lekko przybrudzony róż. W zależności od naturalnego kolorytu ust wydaje się być odrobinę ciemniejszy bądź też odrobinę żywszym kolorem niż na zdjęciach. Pasuje do wielu makijaży i tych podkreślających oczy typu smoky eye - wystarczy wówczas wklepać delikatnie pomadkę a usta zostaną naturalnie podkreślone. Przy delikatnym makijażu oczu wystarczy użyć pędzelka do ust lub nałożyć grubszą warstwę pomadki aby efektownie skupić uwagę na ustach.


Myślę, że na temat jakości matowych pomadek z Golden Rose napisano już nie jeden post:) Są porównywane do matowych pomadek z MAC. Nie będę się więc nadmiernie rozpisywać. Dodam tylko, że w mojej kosmetyczce jest to jedyna matowa pomadka. Choć myślę, że nie ostatnia. Dla większego komfortu jej noszenia najpierw używam balsamu do ust. Nie tylko zapobiega on nadmiernemu przesuszeniu ust ale również dodaje blasku ustom, minimalizuje efekt matowości. Osobiście bardzo lubię taki efekt. Jak na pomadkę utrzymuje się na ustach całkiem długo. Nie mam jej absolutnie nic do zarzucenia. Jest to moja pomadka idealna!!!!

Napiszcie koniecznie w komentarzach czy macie swoje pomadkowe ideały:) Jestem ich ogromnie ciekawa?

Trzymajcie się cieplutko!!
Ania

piątek, 17 października 2014

Tydzień w zdjęciach-październik`14


Witajcie!

Nie zawsze mam coś ciekawego do pokazania w serii "Tydzień w zdjęciach", stąd też tego typu posty dość rzadko pojawiają się na moim blogu. Ale urlop w UK to zdecydowanie materiał na posta. Co prawda nie byliśmy nastawieni na zwiedzanie, pogoda też była w kratkę ( w ciągu jednego dnia potrafiło świecić oślepiające słońce, by chwilę potem zaskoczyć ulewnym deszczem! Ot, klasyczna angielska pogoda! ), ale i tak udało nam się bardzo miło spędzić czas. Zapraszam na mix zdjęć:


W przypadkowej kolejności:
- pożegnanie z Kokotem :):):) Od naszego powrotu nie odstępuje nas na krok. Nic tylko chodzi, łasi się i domaga się pieszczot:)
- lotnisko we Wrocławiu w oczekiwaniu na lot
- Cambridge i jedno z wielu wydziałów Uniwerytetu. Najciekawsze, że sporo ludzi kręciło się z aparatami fotograficznymi, a obok nas przemykali studenci:)
- Nie ma to jak Uniwersytet...robi wrażenie!



- kawka i pyszne ciasto w formie dodatkowego powera w dalszym zwiedzaniu
- rowery...wszędzie rowery, na każdej ulicy, przy każdym ogrodzeniu...wszędzie!!!
- dowód na to, że byłam tam gdzie byłam...:)


- w STARBUCKS dostałam swoją imienną kawę:):):)
- tradycji stało się zadość - zdjęcie w budce telefonicznej zaliczone...ile myśmy się jej naszukali!
- kolejna scenka rodzajowa
- magazyn TESCO HOME - szkoda, że u nas takich nie ma. Przepiękne aranżacje i cudowne akcesoria do domu. Magazyn zabrałam ze sobą :)

To tyle z urlopowych wspomnień:)

Trzymajcie się cieplutko:)
Ania




czwartek, 16 października 2014

Urlopowe zdobycze kosmetyczne :)

Witajcie!

Wszystko co dobre szybko się kończy. Dotyczy to również naszego pobytu w UK. Tydzień minął błyskawicznie (Kinga - korzystając z okazji chciałam ogromnie podziękować Ci za ogromną gościnność. Cieszę się niezmiernie, że mogłyśmy się ponownie spotkać. Czekałam z niecierpliwością na nasze pogaduchy ).

Oczywiście pobyt w UK nie mógł się obyć bez drobnych zakupów kosmetycznych:) Oto co ostatecznie przyjechało ze mną z urlopu:


1. Bardzo długo zastanawiałam się czy skusić się na jakiś produkt z firmy MAC. Trochę obawiałam się zakupu w ciemno, sprawdzając jedynie kolorystykę i asortyment na stronie firmy lub na blogach. Zwłaszcza za taką cenę. Jednak podczas niedawnej wizyty w Galerii Magnolia we Wrocławiu trafiłam do sklepu MAC i "pomacałam" wszystkie produkty, którymi byłam zainteresowana:) Po przetestowaniu dość popularnej pomadki wiedziałam już na co się zdecyduję. Mój wybór padła na sławną pomadkę PLUMFUL. I jestem zachwycona :)

2. Będąc w UK nie można nie zajrzeć do szafy MAKE UP REVOLUTION! Obecnie produkty tej firmy biją rekordy popularności na blogach i youtube. Więc i ja nie potrafiłam się oprzeć ich czarowi:) Po dość dokładnym przejrzeniu asortymentu zdecydowałam, że najbardziej przydatna dla mnie będzie jedna z ich palet z cieniami do oczu. Kolorystycznie najbardziej spodobała mi się paleta <i>ICONIC 2.


Dziś wykonałam nią pierwszy makijaż i póki co jestem na tak. Cienie ładnie się rozcierają i łączą.

3. Nie mogłam przejść obojętnie obok SOAP & GLORY! Nie ma chyba osoby w świecie blogowym, która nie słyszała by tej nazwy. Produkty tej firmy to było moje MUST HAVE, bez którego wyjazd z UK był nie możliwy!!! :) Trafiłam na okazję "kup 1 a za 2 zapłacisz 1/2 ceny" :) No powiedzcie, czy oparłybyście się takiej okazji???!!!
Do moich wytęsknionych rączek trafiły:
- CLEAN ON ME - żel do mycia
- BUTTER YOURSELF - balsam do ciała
- BODY BUTTERCREAM - masło do ciała
- SUGAR CRUSH - peeling do ciała

Z tych wszystkich produktów w użyciu jest już balsam do ciała BUTTER YOURSELF i jestem zachwycona jego działaniem. Pomimo lekkiej konsystencji pięknie nawilża.

4. Na promocji w BOOTS były również produkty firmy PLAMERS
. U nas dość drogie, tam nieporównywalnie tańsze. Kupiłam :
- balsam do ciała przeciw rozstępom
- balsam brązujący do ciała
- pomadkę ochronną


Produkty grzecznie poczekają na swoją kolej, ale już nie mogę doczekać się pierwszych testów:)

5. Skusiłam się również na duet z NEUTROGENA. Wybrałam serię grejpfrutową: peeling do twarzy oraz krem nawilżający. Przyznam się, że te produkty kupiłam całkowicie w ciemno, ale pomimo iż NEUTROGENE znam tylko z kremów do rąk, darzę tą markę bliżej mi nie zrozumiałą sympatią i po prostu musiałam kupić te dwa produkty:)



6. Jako ostatnie do moich rąk trafiła seria miodowa HONEYMANIA z THE BODY SHOP. Masło do ciała, żel pod prysznic oraz mydło pachną obłędnie. Niczym nektar kwiatowy. Kusi mnie aby przetestować już masło do ciała, ale muszę się uzbroić w cierpliwość i powstrzymać przed otwarciem wszystkich produktów od razu :):):) A wszystkie tak kuszą !!!!


Jestem w pełni usatysfakcjonowana zakupami. Kupiłam dokładnie to co chciałam.

Po dokładnym buszowaniu po BOOTS czy DRUGSTORE stwierdzam, że nasze rodzime drogerie nie mają się czego wstydzić. Asortyment kosmetyków jest dużo bogatszy niż ten dostępny w drogeriach w UK. Oczywiście różnica polega na cenach. Mam wrażenie, że u nas trudniej zdecydować się na zakup wysoko półkowych produktów, gdyż są one dużo droższe od drogeryjnych. W UK o ile udało mi się spojrzeć na ceny produktów z wyższej półki, przepaść cenowa jest trochę mniejsza, więc luksusowe marki są bardziej dostępne cenowo.

I to wszystko jeśli chodzi o zakupy w UK.

Trzymajcie się cieplutko i dajcie znać czy jesteście zainteresowane dokładniejszą recenzją któregoś z pokazanych kosmetyków?

Ania





wtorek, 7 października 2014

It`s holiday time :):)

       http://www.keepcalm-o-matic.co.uk/

Witajcie!!!!

Doczekałam się!!!! Jutro wylatujemy na wyczekiwany urlop!!!! Yupiiiiii !!!!!! Wracam za tydzień!!!!

Trzymajcie się cieplutko!!!!
Ania "Urlopowiczka" ;)

środa, 1 października 2014

Drobna zmiana :) Nowy kolor na głowie :)

Witajcie!

Od ponad 4 lat nie farbowałam włosów. Kolor jaki widać na wcześniejszych zdjęciach to mój naturalny kolor. Typowy ciemny blond. Był czas kiedy uważałam swój naturalny kolor włosów za brzydki, mysi i nijaki. Dlatego przez wiele lat zakrywałam go rożnego koloru farbami ( głównie odcienie blond ). Jednak pewnego razu farba którą nałożyłam dosłownie spaliła mi włosy. Zaczęły wypadać garściami. Od razu ścięłam włosy i podjęłam decyzje, że już nie będę ich farbować. Z czasem zaakceptowałam swój naturalny kolor, ba...nawet go polubiłam. Doceniłam wygodę braku odrostów i oszczędność pieniędzy i czasu.
Jednak po 4 latach chodzenia wciąż w tym samym kolorze na głowie postanowiłam coś zmienić:)
A oto efekt:



Pierwszą po tak długiej przerwie koloryzację postanowiłam oddać w ręce profesjonalistów. Wybrałam ten sam salon fryzjerski w którym czesano mnie do ślubu - Galeria Fryzur w Kaliszu :) Wiedziałam więc, że mogę być spokojna o efekt i jakość usługi. Najpierw umówiłam się na konsultację fryzjerską podczas której przesympatyczna Pani Ania dobrała odpowiedni odcień farby oraz przedyskutowałyśmy różne wariaty farbowania. Wiem, że dla uzyskania pożądanego przeze mnie koloru zmieszano dwa odcienie farb, oba w kolorze jasnego brązu, ale o rożnej tonacji ( chłodny i ciepły odcień ).

Z efektu jestem niezmiernie zadowolona!! Kolor jest idealny!! Podkreśla kolor tęczówki oraz ociepla koloryt cery. Wygląda jakby to był mój naturalny kolor włosów. A przecież o taki efekt chodzi w farbowaniu:)

Grzywka to inna historia. Do ostatniej chwili nie była do niej przekonana. Ale stwierdziłam, że jak szaleć to na całego. Efekt z grzywką mnie osobiście bardzo się podoba? Zupełnie nie przypomina tych traumatycznych wspomnieć grzywki z dzieciństwa:)

A wy preferujecie naturalny kolor włosów, czy szalejecie z kolorami? Uważacie, że grzywka jest trendy? Czy to już śpiewka przeszłości??

Ściskam cieplutko!!!

Ania

niedziela, 28 września 2014

Max Factor Creme Puff

Witajcie!!!

Chciałam wam dziś pokazać puder które zdetronizował ulubiony do tej pory Stay Matte Rimmel`a oraz rewelacyjny puder bambusowy BU. Mowa o pudrze Creme Puff z Max Factor.


Produkt ujrzał światło dzienne w 1953r. i ponoć pozostał niezmieniony od tego czasu. Ponieważ nie pałam wielką miłością do firmy Max Factor, a ich ceny wydają się być dość wysokie, zawsze omijam szerokim lukiem ich szafy w drogeriach. Jednak pewnego dnia stojąc w kolejce do kasy w SuperPharm podejrzałam, że osoba stojąca przede mną kupuje aż dwa opakowania tego produktu, płacąc ok 40 zł. Miałam świadomość, że jest to standardowa cena tego pudru. Zaintrygowana poczytałam na blogach co nieco i postanowiłam skorzystać z ówczesnej promocji. Za puder zapłaciłam 19,99 zł.

Odruchowo chciałam sięgnąć po odcień transparenty, jednak wydawał mi się on dość ciemny. I rzeczywiście szukając dalej trafiłam na idealny dla mnie odcień GOLD.


Pierwsze co zachwyciło mnie po otwarciu pudełeczka to zapach. Wiem, że wg niektórych osób zapach jest dość babciny. Mnie on jednak urzekł. Każdorazowo kiedy czuję ten zapach mam wrażenie, że używam czegoś luksusowego. Puder pachnie intensywnie, pudrowo i słodko. Bardzo, bardzo lubię.

Po drugie i najważniejsze działanie tego pudru. Jest wzorowe. Już od pierwszej aplikacji wiedziałam, że się polubimy. Daje prawdziwe matowe wykończenie ( wiem, że nie każda z was takie lubi, ale ja jako posiadaczka cery ze skłonnością do niechcianego blasku cenię mat na mojej buzi) i utrzymuje ten mat na dość długi czas. Jestem bardzo zadowolona z matującego efektu jaki mogę uzyskać dzięki temu pudrowi.

Po trzecie to sposób w jaki puder zachowuje się na twarzy. Pomimo upływu czasu w ciągu dnia puder nie waży się na skórze, nie podkreśla suchych skórek ani nie wchodzi w drobne zmarszczki czy pory. Jeśli mam ochotę poprawić makijaż w ciągu dnia wiem, że mogę spokojnie nałożyć kolejną warstwę pudru i nie uzyskam efektu maski, czy właśnie efektu ważenia się.

Po czwarte wydajność. Używam pudru już od ponad 2 miesięcy a lekko widać zużycie. Wydaje mi się, że będę cieszyć się nim jeszcze bardzo, bardzo długo, więc spokojnie mogę polować na kolejne promocyjne ceny i kupić kolejne opakowania, już na zapas :)

Na zdjęciu powyżej porównanie odcienia GOLD Creme Puff Max Factor i TRANSPARENT Stay Matte Rimmel

Czy w takim razie ten cudowny puder ma jakieś wady? Ja dostrzegam jedną. Mianowicie opakowanie. Składa się ono z dwóch elementów, pudełeczka w którym znajduje się puder oraz luźnego wieczka. Niestety nie jest to najszczęśliwsze rozwiązanie, zwłaszcza jeśli chciałybyśmy nosić ten puder w torebce. Ja na szczęście trzymam go w małej kieszonce, aby zawsze mieć go pod ręką i ruchome wieczko mi specjalnie nie przeszkadza. Jednak w innej torebce może to stanowić pewne utrudnienie i ryzyko uszkodzenia produktu.

Niemniej jednak jest to świetny produkt, który polecam zwłaszcza osobom lubiącym mat na twarzy.

Szukajcie tego produktu na promocjach:)


A wy macie swoje ulubione pudry do twarzy, z ciekawością o nich poczytam.

Trzymajcie się cieplutko!!
Ania



niedziela, 21 września 2014

Ulubieńcy lata :)

Witajcie !

Na moim blogu nie było ani ulubieńców lipca ani ulubieńców sierpnia. Jakoś nie miała poczucia, że kosmetyki które latem używałam są właśnie "tymi" ulubieńcami, którymi chcę się z wami podzielić. Lato minęło, za progiem czuć już powiew jesieni, czas więc chociaż na krótki kosmetyczne podsumowanie lata. Żeby nie było!


O to co trafiło na moją liste wakacyjnych ulubieńców:
- BeBeaty tint lipstick - trwałe pomadki do ust. W moich rękach znajdują się dwa z trzech odcieni. Posiadam #02 i #03. Obie pomadki bardzo często gościły na moich ustach podczas tegorocznego lata. Lubie je za wyraźny kolor #02 oraz codzienny róż #03; delikatny efekt nawilżenia na ustach, a przede wszystkim trwałość. Fenomenalna! Pomadka potrafi wytrzymać na ustach bardzo, bardzo długo. Kolor #02 użyłam w makijażu mojej przyjaciółki na jej ślubie i pomimo licznych buziaków i uścisków pomadka wytrzymała całą imprezę :)
- Rimmel STAY MTTE - podkład oraz baza. Mój ukochany duet. Nie będę się na jego temat zbyt dużo rozpisywać, bo planuję osobną notkę. Ale nie wyobrażam sobie przetrwać to upalne lato bez tych dwóch produktów. Ten podkład bije na głowę w trwałości matowienia nawet double wear light! Uwielbiam...no i ta cena! Baza z kolei stała się rutyną podczas wykonywania makijażu. Nie zapycha, podkład trzyma się dłużej i twarz wygląda bardziej świeżo przez dłuższy okres czasu.
- LUKSJA - żel pod prysznic ze składnikami balsamu do ciała, wersja z mleczkiem owsianym. Żel kupiony na jakiejś promocji, ogromne opakowanie 400ml za śmieszną cenę chyba 11,oo zł stał się moim ulubieńcem ever! Przepięknie pielęgnuję skórę, nie odczuwałam absolutnie potrzeby balsamowania ciała po prysznicu. Bardzo odpowiada mi również zapach, delikatny, relaksujący i jak do tej pory jeszcze mi się nie znudził, co jest ewenementem, bo zazwyczaj zapachy żeli pod prysznic dość szybko mi powszednieją.
- LOVELY Pump up curling mascara - ulubiona maskara! Odkrycie roku! I to nie tylko moje. Za moją rekomendacją zarówno moja siostra, jak i dwie koleżanki kupiły tą maskarę i są nią zachwycone! O tym co mnie w niej czaruje pisałam tutaj.


Dodatkowo w okresie letnim bardzo często sięgałam po:


- Maybelline - cień ColorRama odcień 302. Stosowany przeze mnie jako cień do powiek ale również jako fantastyczny rozświetlacz.
- Celia - róż do twarzy odcień #4 - przyjemny, przydymiony róż, który wygląda bardzo naturalnie na policzkach. Trzeba trochę uważać przy nakładaniu, aby nie przesadzić z ilością, róż pomimo delikatnego koloru jest porządnie napigmentowany.

I to wszystko. Skromny zestaw jak na okres całych wakacji, ale te produkty towarzyszyły mi prawie każdego dnia:)

A jakie są wasze odkrycia kosmetyczne lata??

Trzymajcie się cieplutko!

Ania


środa, 17 września 2014

Znalazłam sposób na łobuza :)

Witajcie !

Ile ja się naczytałam o tym podkładzie! Jak sięgam pamięcią do moich początków makijażowych, to właśnie ten podkład stanowił obiekt westchnień wielu dziewczyn. Do dziś jest to produkt kultowy! Revlon Color Stay! I wszystko jasne.


Mnie jednak nigdy jakoś po drodze do niego nie było. Głównie ze względu na cenę, dostępność oraz jakieś bliżej niewyjaśnione uprzedzenie i przeczucie, że to może nie być moja bajka. Tylko tak czasami wzdychałam do niego i obiecywałam sobie, że jeśli będę miała okazję kupić ten podkład w przystępnej cenie, to go kupię. Okazja nadarzyła się wcale nie tak dawno temu. Okazyjna cena 39 zł zachęcała i wiedziałam, że albo teraz albo nigdy!

Do moich rąk trafił odcień BUFF, idealnie dopasowany do mojej karnacji. Jako właścicielka cery mieszanej naturalnie sięgnęłam po wersję dla cery tłustej.
Pierwsze testy z udziałem pędzla Hakuro H50 wypadły dość blado. Pędzel, który genialnie współpracował z podkładem RIMMEL STAY MATTE nie udźwignął niestety ciężaru podkładu REVLON Color Stay. Na twarzy widać było nieestetyczne smugi, podkład podkreślał pory oraz miałam wrażenie, że odrobinę jakby się ważył. Po odłożeniu pędzla w ruch poszły ręce. Nałożony w ten sposób podkład wyglądał w miarę OK. Mogłam taki efekt na swojej twarzy tolerować.
Kiedy już miałam poddać się i po prostu zaakceptować, że trochę będę się męczyła z tym podkładem do jego wykończenia przypomniałam sobie o schowanej głęboko w szafce gąbeczce do nakładania podkładu z Ebelin, którą nabyłam kilka miesięcy temu i niezbyt się z nią polubiłam.

Okazało się, że połączenie gąbeczki Ebelin z podkładem REVLON Color Stay to strzał w 10 :) Podkład nałożony tą gąbeczką bardzo dobrze współpracuje z cerą, nakłada się równomiernie, cienką i naturalnie wyglądającą warstwą. Nie podkreśla porów ani nie ważył się. Mam wrażenie wręcz, że podkład trzyma się dłużej i dłużej wygląda świeżo na buzi.

W takiej kombinacji jestem na TAK!



A dzięki temu zakupowi przekonałam się, że znalazłam swój prawie idealny podkład i nie jest nim opisany wyżej produkt :) Jesteście ciekawe co mnie tak zachwyciło???

Koniecznie dajcie znać czy i wy miałyście podobne doświadczenia z podkładem Revlon?

Trzymajcie się cieplutko:)

Ania






wtorek, 16 września 2014

Lakierowy zawrót głowy !

Witajcie!!!

Zaczynam podejrzewać siebie o poważne lakierowe uzależnienie. Moja kolekcja lakierów do paznokci niepokojąco się rozrasta. Najgorsze w tym wszystkim jednak jest to, że wciąż mi mało!!!

Dziś tylko mały wstęp do późniejszych bardziej szczegółowych recenzji na temat lakierów, które wczoraj trafiły do mojej kolekcji. Mowa o lakierach do paznokci AVON GEL FINISH. Cieszą się one bardzo dobrymi opiniami na blogach zarówno pod kątem trwałości, jakości wykończenia, aplikacji oraz czasu schnięcia. Kiedy więc w najnowszym katalogu AVON znalazłam te lakiery w promocji 2 za 17,98 zł, postanowiłam nabyć komplet lakierów. Zamiast dwóch kupiłam cztery. Po prostu nie mogłam zdecydować się na kolory. Wszystkie mi się podobały, i te jasne i te ciemne i te wakacyjne i czerwienie ...jednym słowem, wzięłabym wszystkie!!

Kolory które ostatecznie trafiły do mnie to:
- Dazzle Pink - śliczny delikatny róż przełamany odcieniem brzoskwini wraz z migoczącymi drobinkami.
- Barley There - klasyczny nude, wpadający w beż; jestem ciekawa jak ten kolor będzie wyglądał na moich dłoniach. Mam nadzieje, że się polubimy.
- Lavender Sky - cudowny lawendowy fiolet, nie mogę od niego oderwać wzroku. Nie miałam jeszcze takiego koloru, więc tu również jest ekscytująca niepewność - będzie pasował czy nie?! :)
- Mauvelous - ten kolor oczarował mnie od pierwszego spojrzenia. Prześliczny przydymiony wrzos, idealny na jesień.


Z niecierpliwością czekam na weekend, kiedy to będę miała wolny czas aby nacieszyć się swoimi nowymi zdobyczami. Powiedzcie same...czyż te kolory nie są cudowne??!!!


Napiszcie mi koniecznie, który kolor wam się najbardziej podoba i czy miałyście już styczność z tymi lakierami? Co o nich sądzicie?

Trzymajcie się cieplutko i w zdrowiu... ja już pierwsze i ostatnie przeziębienie mam już prawie za sobą :)

Ania

poniedziałek, 8 września 2014

Co kupić w UK ?

Witajcie!!!


Mój wyczekany urlop zbliża się wielkimi krokami. Dokładnie za miesiąc wsiadamy na pokład samolotu i fruuu.... na Wyspy Brytyjskie!!! Zdaję sobie sprawę, że dla większości urlop raczej nie kojarzy się z dżdżystą angielską pogodą ale ja uwielbiam Wyspy Brytyjskie, ich klimat i wcale nie przeszkadza mi, że podczas wakacji nie będę leżeć na plaży tylko biegać po klimatycznych uliczkach małych angielskich miast :)

Mam za to większy problem. Co kupić!? Lista długa, na pewno znajdzie sie miejsce w walizce dla produktów The Body Shop, Soap&Glory i jakiś innych wypatrzonych w Boots czy Superdrug. Największą mam zagryzkę z firmą MAC. Najbliższego MAC`a mam w Poznaniu, a w Poznaniu bywam sporadycznie, poza tym cena ponad 50 zł za cień do oczu czy ponad 80 zł za pomadkę skutecznie mnie zniechęca do zakupów na ojczystej ziemi. Czy w MACu są w ogóle sezonowe przeceny? Jakieś promocje? Ktoś coś wie? Ktoś coś słyszał?

Jednym słowem zakupów w Polsce raczej nie planuję. Jednak zakupy w UK to już inna historia (gdzie ceny MAC są odrobinę niższe). To przecież urlop i jakieś zakupowe szaleństwo jest w pełni usprawiedliwione! Koniec i kropka i zamykam temat!

Tak jak pisałam mam problem z decyzją co kupić. Skłaniam się ku:
- pomadce;
- cieniom do oczu;
- pędzelkowi 217;

Idąc od końca: z pędzelkiem już się prawie pożegnałam na rzecz Hakuro H79. Wpłynął na tą decyzję zdecydowanie filmik klik oraz rozmowa z dziewczynami podczas spotkania blogerek w Poznaniu klik. I chyba kupię sobie aż dwa pędzelki H79 zamiast jednego z MACa ( niech będzie, że zaszalałam ).


Jesli chodzi o cienie to skłaniam się ku kultowym już chyba cieniom Naked Lunch oraz Satin Taupe.


Największy dylemat mam w kwestii pomadki. Nie mogę zdecydować się jaki kolor chcę. Najlepiej byłoby kupić kolor do codziennego noszenia. Jeśli już wydaję tyle pieniędzy na pomadkę, to przynajmniej powinnam wiedzieć, że pomadka "zapracuje" na swoją cenę częstym jej używaniem. Po przejrzeniu wielu blogów i filmików jestem rozdarta pomiędzy: Angel, Vegas Volt, Modesty Cream, Syrup, Patisserie, Crosswire ( na zdjęciu poniżej wkradła mi się literówka ) oraz Plumful. A mój rozsądek pozwala mi na zakup tylko jednego okazu:) I co tu wybrać???!!!



A wy macie jakieś sugestie?? Macie któryś z tych produktów? Kupiłybyście je ponownie?


Poradźcie coś!!!

Trzymajcie się cieplutko!!
Ania

P.S. Ponieważ nie posiadam żadnej z wspomnianych rzeczy, zdjęcia zamieszczone pochodzą ze strony producenta: www.mac.pl, a zdjęcie tytułowe posta ze strony : http://www.keepcalmandtravel.com/top-5-famous-shopping-streets-uk/
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...