Witajcie!
Tak jak wspomniałam na FB przygotowałam dla was recenzję tuszu do rzęs, który zachwycił mnie od pierwszego użycia. Przedstawiam wam Pump Up - curling mascara z szafy Lovely.
Za naprawdę miłą dla oka cenę ( ok. 8,90 zł ) otrzymujemy maskarę do rzęs w jakości porównywalnej do dużo droższych produktów. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że niektóre z nich przewyższa.
Według opisu producenta jest to maskara podkręcająca i unosząca rzęsy w kolorze czarnym. Zgadzam się z opisem w 100%. Moje rzęsy są dość długie ale nieokiełzane ( każdy rzęsa żyje swoim życiem :) ) oraz niewidoczne, jak ja to określam, czyli bardzo jasne. Generalnie maskara to u mnie podstawowy kosmetyk do makijażu. Mogę nie nakładać podkładu, różu czy cieni, ale tusz do rzęs muszę mieć zawsze! Inaczej moich oczu po prostu nie widać :).
Maskara ma silikonową szczoteczkę, która naprawdę rozczesuje rzęsy i dokładnie pokrywa je tuszem. Dodatkowo jest delikatnie wygięta, dzięki czemu chyba po raz pierwszy w życiu udało mi się bez większego problemu pomalować rzęsy zarówno w zewnętrznym jak i wewnętrznym kąciku oka. Przy innych maskarach było to dużo trudniejsze i zazwyczaj kończyło się posklejanymi rzęsami. Szczoteczka pokryta jest idealną ilością tuszu, nie ma mowy o posklejanych rzęsach i nierównej ilości tuszu na rzęskach.
To nie jest tusz wodoodporny, ale wcale nie rozmazuje się łatwo. Zdarzyło mi się odruchowo potrzeć oko i obawiałam się, że tym samym roztarłam tusz, jednak nic podobnego nie miało miejsca. Tusz dość łatwo zmywa się płynem micelarnym czy też nawet żelem do mycia twarzy. Nie podrażnił mnie, nie ma również takiego nachalnego chemicznego zapachu, który drażnił mnie u jego poprzednika.
Ogólnie jestem zachwycona tym produktem. Wiem, że cieszy się on dość dużą i zasłużoną popularnością pośród blogerek. Żałuję, że ja dopiero teraz odkryłam ten skarb w "maskarowym" świecie:)
Mam nadzieje, że zamieszczone tu zdjęcia przekonają was do skuteczności tego tuszu do rzęs i zobrazują różnicę wyglądu oczu przed i po ich pomalowaniu.
Trzymajcie się cieplutko i dziękuję serdecznie za każdy komentarz na moim blogu:) jest to dla mnie ogromna zachęta aby tworzyć go dalej :)
Ania
Ania fajne fotki, lekki dobry tekst. Tak trzymać.:)) Jestem zaciekawiona i zachęcona do kupna tej mascary. Pozdrowionka siostra !
OdpowiedzUsuńDzięki Siostra !!!
OdpowiedzUsuńTo biegne do Rossmana po to cudo!:-) super, Aneczka, że prowadzisz ten blog! Ola
OdpowiedzUsuń